~Kolęda OnLine~

tylko BETLEJEM

rozmowa z Leszkeim Aleksandrem Moczulskim

Leszek Aleksander Moczulski, poeta, m.in. autor tomów poetyckich: 70 widoków w drodze do Wenecji (1992), w druku Elegie o weselu i radosne smutki, autor wielu piosenek m.in. Cała jesteś w skowronkach, Medytacje wiejskiego listonosza, Korowód. Wydał m.in. kilkanaście książek dla dzieci, m.in. Moje kotki, Siedem dni stworzenia świata. W 1992 r. wraz z Jackiem Zielińskim napisał Moje Betlejem, które wykonuje zespół Skaldowie.

Ach, gdzie ja szedłem

Ach, gdzie ja szedłem
wśród świata nocy
pośród zazdrości
pośród przemocy

Nie znając Pana
nie znałem ludzi
tylko Betlejem
serce przebudzi

Tylko stajenka
Boże Dzieciątko
mojego życia
mocą początku

Klęknę przed progiem
prosząc Maryję
niech Boże Dziecię
w sercu mym żyje

Leszek Aleksander Moczulski
/tekst kolędy z kasety "Moje Betlejem"/

 - Jak powstaje kolęda?
   - Kolęda ma swoją wielowiekową, niepowtarzalną tradycję i nie można o niej, tak myślę, inaczej opowiedzieć, jak sięgając do tej tradycji.

   - Ale ja wcale nie chcę rozmawiać o kolędzie jako o gatunku literackim, który rządził się, w zależności od epoki, takimi a nie innymi prawami.
   - No tak, kolędy najlepiej jest śpiewać. Czy w domu, w rodzinie czy w kościele. Ale mnie także interesuje, czym jest kolęda w tradycji polskiej. Dla mnie jest fascynujące, że były w historii Polski takie epoki, które miały swoje kolędy. Kolęda jest to coś niebywale wielkiego i zarazem niebywale małego. Ileż rzeczy z życia wielu z nas jest rozwiązywanych tym małym kluczykiem - śpiewem kolęd! Na przykład w XV wieku kolędą określającą tamten czas była kolęda "Anioł pasterzom mówił". W XVII wieku jezuici wprowadzili w Polsce zwyczaj kołysania figurki Dzieciątka Jezus. I po tej epoce pozostała kolęda "Lulajże Jezuniu", jakby jedna z barw palety naszej ulubionej formy wyrażania uczuć. A za tym stoi piękna, siedemnastowieczna tradycja! Był taki moment w naszych dziejach, gdy Polska straciła niepodległość, została podzielona między trzy zabory i w okres ten weszła z naszą największą kolędą "Bóg się rodzi, moc truchleje". My dzisiaj nie zawsze zastanawiamy się, ile zawdzięczamy naszym kolędom...

   - A "Wśród nocnej ciszy"?
   - Kolęda ta zaczęła powstawać na początku XIX wieku, ale swą ostateczną wersję zyskała dopiero chyba w 1832 roku. Jest to zarazem, chciałoby się powiedzieć, kolęda arcypolska i uniwersalna. Zauważmy, w jakim czasie powstawała: jakich wyborów musieli dokonywać ludzie w tamtej epoce, przez co musieli przechodzić, jak się odnajdywać w czasach, w jakich przyszło im żyć. Kilkanaście lat żyła "w ruchu", dopisywano do niej zwrotki! Nie zajmowałem się badaniem tego procesu, ale myślę, że echo wyborów tamtej epoki zawarte jest w historii tej kolędy. W XIX wieku wielu poetów pisało kolędy i tak się nieraz działo, że mimo ich wielkiej spuścizny poetyckiej, czasami z ich twórczości pozostawała w pamięci pokoleń tylko kolęda...

   - Na przykład?
   - Choćby Lenartowicz. Był wielkim poetą. Dziś jego utwory czytane są raczej w wąskich kręgach miłośników poezji, ale "Mizerna cicha, stajenka licha" - któż z nas nie zna tej jego kolędy, któż jej nie śpiewa... Czasami kolęda, na skutek napięć, ciśnienia, naporu historii, zawężała się do wątków patriotycznych, np. tak działo się po powstaniu styczniowym, podobnie zdarzało się w latach stanu wojennego.

   - A dzisiaj, kto dzisiaj pisze kolędy?
   - Obracałem się w kręgu kompozytorów, których od wielu lat fascynowały kolędy. Ale tworzyć je można, nie natrafiając na bariery i ograniczenia, poza własnymi, w warunkach wolności. W warunkach wolności, swobody, sztuka nie spełnia zastępczych funkcji. Dary wolności są nie do przecenienia. Swobodnie myśląc o wszystkim, co związane jest z literaturą, można też próbować pisać kolędy.

   - Kiedy czytam teksty Pańskich kolęd mam wrażenie, że jednak nie wyrastają one z czysto intelektualnego doświadczenia ani z uwarunkowań geopolityczno-społecznych.
   - Do Betlejem zawsze szło się ze wszystkimi największymi, nierozwiązalnymi troskami. Po nadzieję, radość, a jednocześnie po ratunek - do Żłóbka w Betlejem. Pisząc "Moje Betlejem" próbowałem "dokopać się" poprzez warstwy literackie do tej, gdzie "płyną" kolędy. Tak to cztery lata temu wraz z Jackiem Zielińskim i zespołem Skaldowie nagraliśmy kasetę pod wspomnianym tytułem. Ja sam z najtrudniejszymi, nierozwiązywalnymi problemami duszy podążam do Betlejem.

   - Jak to rozumieć?
   - Trochę jest w tym intuicji pisarskiej. Przede wszystkim tęsknota, owo dobijanie się z wiarą w słowa, że proście, a będzie wam dane... A również i to, że kolędy, a polskie w szczególności, jakby przez wieki utworzyły drogę, którą, jak się wydaje, każdy,z najbardziej zawiłych dróg, może wrócić do Pana Jezusa. Z najbardziej zawiłych problemów może dojść do spokoju i radości, i nadziei, do Żłóbka. Do Nocy Wigilijnej. Kolędy, polskie w szczególności, wszystkim tym, którzy są na różnych drogach, czy prostych, czy bardzo pokomplikowanych, przynoszą otuchę, dodają im sił na powrót, na radość Betlejem, zachęcają do znalezienia w sobie tego miejsca, gdzie tak pięknie brzmią słowa "Cicha noc, święta noc"... Warto tego szukać... Szukają wszyscy, szukam i ja, szukają Skaldowie... "Moje Betlejem" jest pierwszym krokiem wyrażającym ten sposób myślenia... W warunkach wolnej Polski takie przedsięwzięcie artystyczne, takie poszukiwania, niosą ze sobą i tęsknotę duszy, i wyzwanie, i coś, co nazwałbym czynnikiem integracyjnym: wpisywaniem współczesnych problemów w ciąg tradycji dawnej Polski. Przypomina mi się w tym momencie, dawno temu usłyszana czyjaś wypowiedź: ktoś nazwał krakowskie Łagiewniki, czyli Sanktuarium Bożego Miłosierdzia - "Betlejem XX wieku"... I jeszcze jeden przykład tego, co mi nasuwa myśl o "radosnym Betlejem"... W każdą trzecią niedzielę miesiąca ok. godz. 16 wylewa się po Mszy świętej z krakowskiego kościoła Dominikanów tłum wychodzących, zatrzymujących się na kilkanaście minut przed kościołem. Radość, powitania, żarty i tych "mocniejszych" i tych na wózkach. Jest to wyjście ze Mszy św. wspólnot ruchu "Wiara i Światło"... Każdy przechodzący ulicą Stolarską, który się zatrzyma, przez chwilę widzi to radosne nawoływanie się, owe "radosne kroki do Betlejem".

   - Wiosną, latem, jesienią i zimą?
   - Przyjaźnię się z Justynką ze wspólnoty "Dzieci Brata Alberta". Justynka, żartobliwie mówiąc, to osoba, która zawsze mówi celnie i dobitnie. Ona chciałaby kolędy śpiewać i słuchać ich przez cały rok. W kręgu jej przyjaciół powstają poważne i mniej poważne pytania: co odpowiedzieć Justynce? Ja zaś myślę, że Justynka w ten sposób, poprzez swe upodobanie, odsłania przed nami przesłanie zawarte w kolędach.

Rozmawiała Iwona Budziak

  

Cygańska kolęda

w cygańskiej wróżbie
zaplątało się Dzieciątko
spojrzała Cyganka
studzi Mu herbatę
z samego nieba wrzątku

powiedziała: lulala lullaj
wielki świata Boże
mieszkaj z nami w bloku
jak kiedyś w taborze

Cyganka nie umie
nic, tylko powróży
Zbawisz mnie, Cyganów,
oraz ten świat duży

L. A. Moczulski

Oryginał artykułu znajduje się w serwisie Miesięcznika LIST

 

Kolęda OnLine

1999 - koleda@kdm.pl