~Kolęda OnLine~
Pastorałka
Mistrz
Pasji Dominikańskiej "Ucieczka do Egiptu". |
|
Narodziny "Pastorałki" Lechonia znamy z zapisów poety w "Dzienniku": powstała w dniach 3-5 grudnia 1953 r., nagrana została 8 grudnia. Ze wstępu do nagrania wiemy, że nadało ją Radio Wolna Europa w programie "Głos wolnych pisarzy", a w audycji wzięli udział aktorzy: Maria Modzelewska, Stacha Nowicka, Henryk Rozmarynowski, Ziemowit Karpiński i Konrad Tom. "Pastorałka" nie była dotąd publikowana, a jej rękopis jest nieznany. Tekst został odtworzony z taśm przegranych z RWE i znajdujących się w Muzeum Literatury w Warszawie. Zatem za układ tekstu i dopisane didaskalia odpowiedzialność musi ponosić wydawca. W kilku zdaniach poprzedzających słuchowisko, Lechoń powiedział, że jest to rzecz "bez wszelkich ambicji autorskich". W "Dzienniku" jednak notował: "W tej ČPastorałceÇ są różne sarmatyzmy, myślę, że udane, nie powiem, abym się nudził pisząc albo męczył. Ale w kupie to pensum Ča la maniere de...Ç De... ČPastorałkaÇ i de... Lechoń". Obciążenia publicystyczne okresu zimnej wojny czuł dobrze pisząc w "Dzienniku" z okazji "Pastorałki": "narodowe bałamuctwo to jest towar zawsze potrzebny. Niestety, w ČArii z kurantemÇ jest pełno tego towaru". Tym, którzy lubią "narodowe bałamuctwa" i tym, którzy są już nimi przesyceni i zmęczeni, niech "Pastorałka" Lechonia pozwoli pomyśleć o przebytej drodze i o przyszłości w tę noc pojednania. Tadeusz Januszewski Anioł I Nowinę wielką głoszę na wsze świata strony! Pan Jezus się narodził i w żłobie złożony Na sianku nagi leży. Niechże z każdego miejsca chrześcijańskiej ziemi Każdy spieszy ku Niemu z darami swojemi, Z hołdem komu należy. Nieście najpierw łzy wszystkie i smutki, i troski, I wszystkie ofiarujcie u stóp Matki Boskiej, Kładźcie w Niej ufność swoją. Bo łza każda i smutek każdy u Niej waży I zły duch przed Jej blaskiem musi paść na twarzy. Złe siły Jej się boją. Jakikolwiek grzech bowiem, jakakolwiek wina - Proś Jej, by się wstawiła za tobą u Syna, A On z grzechu czeluści, Jeśli bijesz się w piersi i żałujesz szczerze, Wyprowadzi cię w jasność przez wszystkie obieże I do nieba cię wpuści. Posłał mnie Pan Zastępów, bym gwiazdy zapalił I po całej tej ziemi, abym w dzwony walił I wieść tę głosił wszędy. Niech się człowiek ukorzy przed swym dobrodziejem I niech wszelki stwór Boży dąży do Betlejem. I niech śpiewa kolędy. Góral I Patrzcie ludzie - to anioł! Rychtyk jak w kościele! Skąd to Pan Bóg prowadzi, wielki archaniele, W tak okrutnej śnieżycy? Zajdźcie tu do chałupy, bo pora obrzydła, Usiądźcie przy kominie, by osuszyć skrzydła I napić się żętycy. Anioł I Dziękuję, dobrzy ludzie, chętnie bym się napił, Lecz sam Pan Bóg mi kazał, bym się bardzo kwapił, Bo przed nocą pół ziemi obejść mam bez mała, A jeszcze Ameryka cała mi została. Góral II Ale-hale, aniele, toć widać nie wiecie, Widać mało w te czasy chodzicie po świecie, Nie wiecie, że jak idziesz, szpieg za tobą sunie, Nigdzie człowiek nie przejdzie, anioł nie przefrunie. A spróbuj - to ze światem żegnaj się na wieki, Sam diabeł nie da rady wyrwać cię z bezpieki! Tfu, psiakrew! Skąd to brzydkie słowo mi się wzięło, Przepraszam archanioła, tak mi się wypsnęło. Góral I Prawdę mówi. Nie radzim wędrować po nocy. Anioł I Wszystko jest, dobrzy ludzie, wszystko w Boskiej mocy, I gwiazda, która właśnie wschodzi w tej godzinie, Mówi nam: niechaj ufa, kto wśród burzy płynie I za kim zatrzaśnięto więzienne wierzeje. I na śmierć prowadzony niechaj ma nadzieję, Bo wszystkich ma uwolnić jedno małe dziecię I o Polsce też myśli, powiem wam w sekrecie. Góral I śpiewa (bis śpiewają wszyscy) Już nas nie raz, do kaduka, Losy tłukły, darła bieda, Ale Polak twarda sztuka, To i teraz też się nie da. (bis) Przeszły Niemcy i Tatary, A choć gnębi moc olbrzyma, Każdy Polak przecież z wiary, To i teraz też wytrzyma. (bis) W głodzie, chłodzie będzie chodził, A nie zaprze się swych znaków, Jeszcze ten się nie urodził, Co by zgnębić mógł Polaków. (bis) (mówi) Już widać, po narodzie gruchnęła nowina! Patrzcie kumie, co chłopa sypło z Poronina! Dziesięciu, pięćdziesięciu, wszystko przez śnieg wali, Jakichś obcych ludzi widać wśród górali. Góral II Gdzie ich, kumie, widzicie? Dajcie, niech popatrzę! O rety, kierezyje! Rychtyk jak w teatrze! Krakowiaki-cwaniaki i Hucuł czerniawy, Patrzcie - baby ze Śląska i cepry z Warszawy. Toście się, archaniele, galancie sprawili, W Warszawie was słyszano, choć tuście mówili. Za sznur ciągłeś w Krakowie, w Wilnie dzwony biją, To dopiero mi sztuki, lepsze niż radyjo. Góral I Witajcie warszawiaki! Co się u was dzieje? Ludzie tutaj mówili, że Herod szaleje, Że coraz narodowi pod Bierutem ciężej, Że porwali prymasa i mordują księży, Że naród już cierpliwość traci do ostatka. Honoratka Zaraz wszystko wam powiem. Jestem Honoratka. W książkach każdy przeczyta, że na Mieście Starym Miałam kiedyś kawiarnię "Pod Młodym Huzarem". Tylko zaraz nie plotkuj, nie gadaj drugiemu, Bo, co prawda, to było jakieś sto lat temu. Góral I Ale trzymasz się, panna, jakby ten kwiat róży. Honoratka Bo warszawskie powietrze ogromnie mi służy. (śpiewa) Siwa gąska, siwa, po Dunaju pływa, Zaraz państwu powiem, kto to u mnie bywa. Bywa socjalista i szlachta dla hecy, Bywają ludowcy, a także endecy. Dla każdego zawsze dobra jest kolacja, Czy ksiądz czy robociarz, czy nawet sanacja. Zaraz po fajrancie wszystko do mnie wali, Dobrze drzwi zamyka i klnie na Moskali. Tylko dla takiego, co z moskiewskiej strony, Dla zdrajców narodu u mnie wstęp wzbroniony. I też się spodziewam tego, co nas więzi Zobaczyć w Łazienkach na suchej gałęzi. Będziem wtedy znowu mieć ojczyzne drogie. Co czuje to mówie, wstrzymać się nie mogie. Góral II A teraz się zapytać chcieliśmy w tym względzie: Do tej Pańskiej stajenki którędy to będzie? Bo każdy ci pokaże zawsze inną stronę, A u nas, archaniele, ludzie nie uczone I kto na dobrych książkach nie czytał od dziecka, To mu mogą pokazać, gdzie Rosja sowiecka. Anioł I Ja tam wszystko czytałem w Starym Testamencie. Musicie skręcić w lewo na pierwszym zakręcie, Zaraz z góry zejdziecie w leśną okolicę, A później już na pewno prosto za granicę. Góral II I wtedy cap cię Moskal, i w miech chowaj dudy! Musiałbyś, archanioł, później robić cudy. Góral I Widzicie jasność w górze? Gwiazda wielka wschodzi. A więc, jakże to będzie, powiedzcie dobrodziej. Zebraliby my wszystko, co w domu zostało, Wszystkie baby i dziecka, kompaniję całą, Tych, co siedzą w chałupach zaraz tutaj zgonim I pójdziem do Betlejem z kłapaczem, z turoniem, Ze świątecznym kołaczem i z bochenkiem chleba. Zaniesiemy Dzieciątku wszystko, co mu trzeba, Dla Matki Przenajświętszej serdak w piękne wzorki, Dla świętego Józefa do fajki machorki, A później zbójeckiego zagramy od ucha. Tańczyło się, kumie, tańczyło, psiajucha! We wszystkich ano karczmach i na weselisku! Góral II Toć wiadomo, kumotrze, żeśta mocni w pysku! Ale teraz nam czasu szkoda na gawędy, Wszyscy przecie pójdziemy, lecz gadaj którędy! Wszyscy śpiewają (każdy jedną zwrotkę, bis - wszyscy) Hiszpan mówi, że w Madrycie Narodzi się Boskie Dziecię, Anglik dumny, znać po minie, Mówi na to, że w Londynie. Każdy z was by ich pogodził - Pan Bóg w Polsce się narodził. (bis) Posłuchajcie głosu z nieba, Obcych krajów nam nie trzeba. Co by Pan Bóg robił w Rzymie, Nawet śniegu nie ma w zimie. Kto by tego i dowodził - Pan Bóg w Polsce się urodził. (bis) Nie zazdrośćmy Francji losu, Nie zna zrazów i bigosu. W którąkolwiek spojrzysz stronę - Bezbożniki zatracone. Po co by tam człowiek chodził - Pan Bóg w Polsce się urodził. (bis) Jedno mówią, że we Lwowie, Inni mówią, że w Krakowie. Każdy głos ma w takiej sprawie, Więc ja mówię, że w Warszawie. Ale każdy już się zgodził - Pan Bóg w Polsce się urodził. (bis) Anioł II Nie szukajcie Dzieciątka złożonego we żłobku W żadnej obcej krainie. O dwa kroki od ciebie święty Józef na snopku I panna przy Dziecinie. Czy widzisz tego króla, co niesie w ręku złoto? Czujesz mirrę i siano? Śpij. Pan Bóg narodzony między wiejską prostotą, Za twego domu ścianą. Nie musisz mórz przejeżdżać, aby być w Ziemi Świętej. Przejdź tylko przez podwórze. W stodółce twojej ujrzysz szmaragdy i diamenty, I anioły na chórze. W twoim sadzie Betlejem, nad twym domem światłości I srebrne gwiazdy drzemią. A Matka Boska cicho płacze z wielkiej litości Nad naszą polską ziemią. JAN LECHOŃ ZAMYŚLENIA Poezja Bożej prostoty ABP JÓZEF ŻYCIŃSKI W bezpośrednim przeżywaniu uczestników, tamta betlejemska noc mogła zostać łatwo odarta z nadzwyczajnego piękna, które odnajdujemy w niej po latach. Św. Józef mógł boleśnie przeżywać swój brak talentów organizacyjnych, wyrażony choćby w tym, że nie potrafił znaleźć pomieszczeń na sensowny nocleg w Betlejem. Maryja mogła zamartwiać się chłodem i brudem stajni. Pasterze mogli nasłuchiwać niepokojących wieści o Herodzie i stresować się przy rozważaniu jego przyszłych nieobliczalnych działań. Nawet Mędrcy mogli koncentrować uwagę na swym zmęczeniu i na bezcelowości dalekich wypraw, w których romantyczne porywy serca górują nad trzeźwą pragmatyką. Wszystko to zamieniłoby niepowtarzalny klimat Jezusowych narodzin w pasmo narzekań, rozczarowań, frustracji. Nieraz w naszym zmęczeniu życiem przyjmujemy perspektywę, w której gubimy z oczu to, co wielkie i piękne. Koncentrujemy wtedy uwagę na wnikliwym rozważaniu naszych małych, powszednich niepowodzeń. W wyniku tego celebracja smuteczków przesłania nam radość życia i zabija wrażliwość na tę Bożą poezję, która przenika szarość naszych codziennych wysiłków. Szokowała współczesnych i nas niezmiennie szokuje prawda o Bogu, który przychodzi w postaci bezsilnego Dzieciątka i wymaga ludzkiej, opiekuńczej troski. Paradoks Bożego przyjścia przejawia się w tym, że Bóg niezmiennie przychodzi w innej postaci niż oczekujemy. Potrzeba wrażliwych oczu i delikatnych, subtelnych dłoni, aby dostrzec i ochronić Go w pejzażu, który może zostać łatwo zdominowany przez niepokój czy obawę. Trzeba spojrzenia wiary, które przywraca sprawom ich właściwe proporcje, by pokój cichej i świętej nocy wprowadzić w nasze życie tak, by nie przesłonił go i nie zdominował smutek. Zadumania naszych świątecznych spotkań mają prowadzić do odnalezienia właściwych proporcji między codzienną dawką trosk a najgłębszą radością płynącą z Chrystusowego przyjścia. Istotny przekaz betlejemskiej nocy można by usiłować zamknąć w słowach, które Jezus kieruje do każdego z nas: "Człowieku nie zamartwiaj się tym, co nie wyszło. Przychodzę, by wyrazić solidarność z tobą. Me światło może rozświetlić mrok twoich niepokojów i zatroskań. Przychodzę, byś na całe swe życie mógł spoglądać z perspektywy wieczności i w niej dostrzec, że to, czym frustrujesz się na co dzień staje się małe i wraca do właściwych rozmiarów, kiedy patrzymy na nie z perspektywy moich narodzin. Umiej cieszyć się z pasterzami i ufaj mądrością mędrców, nie pozwalając, by mrok i smutek panowały w twych codziennych zmaganiach z życiem". Odkrywać tajemnicę Bożego Wcielenia, to znaczy również wyzwalać się z pokusy czarnowidztwa, smutku, rutyny zabijającej wrażliwość. Odkrywać piękno przychodzącego Boga, to cieszyć się Jego bliskością odkrywaną w spotkaniach z przyjaciółmi, we wspomnieniach i fascynacjach, w śpiewie kolęd i w zadumie nad tymi pytaniami, które zazwyczaj uchodzą naszej uwagi. Spotykać się w codzienności z Bożą poezją, to także przeżywać zachwyt zarówno zwykłą ścieżką wydeptaną w sypkim śniegu, i tymi okruchami radości, które - podobnie, jak w wierszu Gałczyńskiego - pojawiają się przy Beethovenie, przy Corellim i Scarlattim. Ile razem dróg przebytych? Ile ścieżek przedeptanych? Ile deszczów, ile śniegów wiszących nad latarniami? ... Ile lat nad strof tworzeniem? Ile krzyku w poematy? Ile chwil przy Beethovenie? Przy Corellim? Przy Scarlattim? Gałczyński "Pieśni", 1965 |
1999 - koleda@kdm.pl