~Kolęda OnLine~

Pastorałka

Mistrz Pasji Dominikańskiej "Ucieczka do Egiptu".
Kwatera tryptyku z ołtarza głównego
w kościele dominikanów w Krakowie, ok. 1465 r.
Zbiory Muzeum Narodowego w Krakowie.

Narodziny "Pastorałki" Lechonia znamy z zapisów poety w "Dzienniku": powstała w dniach 3-5 grudnia 1953 r., nagrana została 8 grudnia. Ze wstępu do nagrania wiemy, że nadało ją Radio Wolna Europa w programie "Głos wolnych pisarzy", a w audycji wzięli udział aktorzy: Maria Modzelewska, Stacha Nowicka, Henryk Rozmarynowski, Ziemowit Karpiński i Konrad Tom.

"Pastorałka" nie była dotąd publikowana, a jej rękopis jest nieznany. Tekst został odtworzony z taśm przegranych z RWE i znajdujących się w Muzeum Literatury w Warszawie. Zatem za układ tekstu i dopisane didaskalia odpowiedzialność musi ponosić wydawca.

W kilku zdaniach poprzedzających słuchowisko, Lechoń powiedział, że jest to rzecz "bez wszelkich ambicji autorskich". W "Dzienniku" jednak notował: "W tej ČPastorałceÇ są różne sarmatyzmy, myślę, że udane, nie powiem, abym się nudził pisząc albo męczył. Ale w kupie to pensum Ča la maniere de...Ç De... ČPastorałkaÇ i de... Lechoń". Obciążenia publicystyczne okresu zimnej wojny czuł dobrze pisząc w "Dzienniku" z okazji "Pastorałki": "narodowe bałamuctwo to jest towar zawsze potrzebny. Niestety, w ČArii z kurantemÇ jest pełno tego towaru".

Tym, którzy lubią "narodowe bałamuctwa" i tym, którzy są już nimi przesyceni i zmęczeni, niech "Pastorałka" Lechonia pozwoli pomyśleć o przebytej drodze i o przyszłości w tę noc pojednania.

Tadeusz Januszewski

Anioł I

Nowinę wielką głoszę na wsze świata strony!

Pan Jezus się narodził i w żłobie złożony

Na sianku nagi leży.

Niechże z każdego miejsca chrześcijańskiej ziemi

Każdy spieszy ku Niemu z darami swojemi,

Z hołdem komu należy.

Nieście najpierw łzy wszystkie i smutki, i troski,

I wszystkie ofiarujcie u stóp Matki Boskiej,

Kładźcie w Niej ufność swoją.

Bo łza każda i smutek każdy u Niej waży

I zły duch przed Jej blaskiem musi paść na twarzy.

Złe siły Jej się boją.

Jakikolwiek grzech bowiem, jakakolwiek wina -

Proś Jej, by się wstawiła za tobą u Syna,

A On z grzechu czeluści,

Jeśli bijesz się w piersi i żałujesz szczerze,

Wyprowadzi cię w jasność przez wszystkie obieże

I do nieba cię wpuści.

Posłał mnie Pan Zastępów, bym gwiazdy zapalił

I po całej tej ziemi, abym w dzwony walił

I wieść tę głosił wszędy.

Niech się człowiek ukorzy przed swym dobrodziejem

I niech wszelki stwór Boży dąży do Betlejem.

I niech śpiewa kolędy.

Góral I

Patrzcie ludzie - to anioł! Rychtyk jak w kościele!

Skąd to Pan Bóg prowadzi, wielki archaniele,

W tak okrutnej śnieżycy?

Zajdźcie tu do chałupy, bo pora obrzydła,

Usiądźcie przy kominie, by osuszyć skrzydła

I napić się żętycy.

Anioł I

Dziękuję, dobrzy ludzie, chętnie bym się napił,

Lecz sam Pan Bóg mi kazał, bym się bardzo kwapił,

Bo przed nocą pół ziemi obejść mam bez mała,

A jeszcze Ameryka cała mi została.

Góral II

Ale-hale, aniele, toć widać nie wiecie,

Widać mało w te czasy chodzicie po świecie,

Nie wiecie, że jak idziesz, szpieg za tobą sunie,

Nigdzie człowiek nie przejdzie, anioł nie przefrunie.

A spróbuj - to ze światem żegnaj się na wieki,

Sam diabeł nie da rady wyrwać cię z bezpieki!

Tfu, psiakrew! Skąd to brzydkie słowo mi się wzięło,

Przepraszam archanioła, tak mi się wypsnęło.

Góral I

Prawdę mówi. Nie radzim wędrować po nocy.

Anioł I

Wszystko jest, dobrzy ludzie, wszystko w Boskiej mocy,

I gwiazda, która właśnie wschodzi w tej godzinie,

Mówi nam: niechaj ufa, kto wśród burzy płynie

I za kim zatrzaśnięto więzienne wierzeje.

I na śmierć prowadzony niechaj ma nadzieję,

Bo wszystkich ma uwolnić jedno małe dziecię

I o Polsce też myśli, powiem wam w sekrecie.

Góral I śpiewa (bis śpiewają wszyscy)

Już nas nie raz, do kaduka,

Losy tłukły, darła bieda,

Ale Polak twarda sztuka,

To i teraz też się nie da. (bis)

Przeszły Niemcy i Tatary,

A choć gnębi moc olbrzyma,

Każdy Polak przecież z wiary,

To i teraz też wytrzyma. (bis)

W głodzie, chłodzie będzie chodził,

A nie zaprze się swych znaków,

Jeszcze ten się nie urodził,

Co by zgnębić mógł Polaków. (bis)

(mówi)

Już widać, po narodzie gruchnęła nowina!

Patrzcie kumie, co chłopa sypło z Poronina!

Dziesięciu, pięćdziesięciu, wszystko przez śnieg wali,

Jakichś obcych ludzi widać wśród górali.

Góral II

Gdzie ich, kumie, widzicie? Dajcie, niech popatrzę!

O rety, kierezyje! Rychtyk jak w teatrze!

Krakowiaki-cwaniaki i Hucuł czerniawy,

Patrzcie - baby ze Śląska i cepry z Warszawy.

Toście się, archaniele, galancie sprawili,

W Warszawie was słyszano, choć tuście mówili.

Za sznur ciągłeś w Krakowie, w Wilnie dzwony biją,

To dopiero mi sztuki, lepsze niż radyjo.

Góral I

Witajcie warszawiaki! Co się u was dzieje?

Ludzie tutaj mówili, że Herod szaleje,

Że coraz narodowi pod Bierutem ciężej,

Że porwali prymasa i mordują księży,

Że naród już cierpliwość traci do ostatka.

Honoratka

Zaraz wszystko wam powiem. Jestem Honoratka.

W książkach każdy przeczyta, że na Mieście Starym

Miałam kiedyś kawiarnię "Pod Młodym Huzarem".

Tylko zaraz nie plotkuj, nie gadaj drugiemu,

Bo, co prawda, to było jakieś sto lat temu.

Góral I

Ale trzymasz się, panna, jakby ten kwiat róży.

Honoratka

Bo warszawskie powietrze ogromnie mi służy.

(śpiewa)

Siwa gąska, siwa, po Dunaju pływa,

Zaraz państwu powiem, kto to u mnie bywa.

Bywa socjalista i szlachta dla hecy,

Bywają ludowcy, a także endecy.

Dla każdego zawsze dobra jest kolacja,

Czy ksiądz czy robociarz, czy nawet sanacja.

Zaraz po fajrancie wszystko do mnie wali,

Dobrze drzwi zamyka i klnie na Moskali.

Tylko dla takiego, co z moskiewskiej strony,

Dla zdrajców narodu u mnie wstęp wzbroniony.

I też się spodziewam tego, co nas więzi

Zobaczyć w Łazienkach na suchej gałęzi.

Będziem wtedy znowu mieć ojczyzne drogie.

Co czuje to mówie, wstrzymać się nie mogie.

Góral II

A teraz się zapytać chcieliśmy w tym względzie:

Do tej Pańskiej stajenki którędy to będzie?

Bo każdy ci pokaże zawsze inną stronę,

A u nas, archaniele, ludzie nie uczone

I kto na dobrych książkach nie czytał od dziecka,

To mu mogą pokazać, gdzie Rosja sowiecka.

Anioł I

Ja tam wszystko czytałem w Starym Testamencie.

Musicie skręcić w lewo na pierwszym zakręcie,

Zaraz z góry zejdziecie w leśną okolicę,

A później już na pewno prosto za granicę.

Góral II

I wtedy cap cię Moskal, i w miech chowaj dudy!

Musiałbyś, archanioł, później robić cudy.

Góral I

Widzicie jasność w górze? Gwiazda wielka wschodzi.

A więc, jakże to będzie, powiedzcie dobrodziej.

Zebraliby my wszystko, co w domu zostało,

Wszystkie baby i dziecka, kompaniję całą,

Tych, co siedzą w chałupach zaraz tutaj zgonim

I pójdziem do Betlejem z kłapaczem, z turoniem,

Ze świątecznym kołaczem i z bochenkiem chleba.

Zaniesiemy Dzieciątku wszystko, co mu trzeba,

Dla Matki Przenajświętszej serdak w piękne wzorki,

Dla świętego Józefa do fajki machorki,

A później zbójeckiego zagramy od ucha.

Tańczyło się, kumie, tańczyło, psiajucha!

We wszystkich ano karczmach i na weselisku!

Góral II

Toć wiadomo, kumotrze, żeśta mocni w pysku!

Ale teraz nam czasu szkoda na gawędy,

Wszyscy przecie pójdziemy, lecz gadaj którędy!

Wszyscy śpiewają (każdy jedną zwrotkę, bis - wszyscy)

Hiszpan mówi, że w Madrycie

Narodzi się Boskie Dziecię,

Anglik dumny, znać po minie,

Mówi na to, że w Londynie.

Każdy z was by ich pogodził -

Pan Bóg w Polsce się narodził. (bis)

Posłuchajcie głosu z nieba,

Obcych krajów nam nie trzeba.

Co by Pan Bóg robił w Rzymie,

Nawet śniegu nie ma w zimie.

Kto by tego i dowodził -

Pan Bóg w Polsce się urodził. (bis)

Nie zazdrośćmy Francji losu,

Nie zna zrazów i bigosu.

W którąkolwiek spojrzysz stronę -

Bezbożniki zatracone.

Po co by tam człowiek chodził -

Pan Bóg w Polsce się urodził. (bis)

Jedno mówią, że we Lwowie,

Inni mówią, że w Krakowie.

Każdy głos ma w takiej sprawie,

Więc ja mówię, że w Warszawie.

Ale każdy już się zgodził -

Pan Bóg w Polsce się urodził. (bis)

Anioł II

Nie szukajcie Dzieciątka złożonego we żłobku

W żadnej obcej krainie.

O dwa kroki od ciebie święty Józef na snopku

I panna przy Dziecinie.

Czy widzisz tego króla, co niesie w ręku złoto?

Czujesz mirrę i siano?

Śpij. Pan Bóg narodzony między wiejską prostotą,

Za twego domu ścianą.

Nie musisz mórz przejeżdżać, aby być w Ziemi Świętej.

Przejdź tylko przez podwórze.

W stodółce twojej ujrzysz szmaragdy i diamenty,

I anioły na chórze.

W twoim sadzie Betlejem, nad twym domem światłości

I srebrne gwiazdy drzemią.

A Matka Boska cicho płacze z wielkiej litości

Nad naszą polską ziemią.

JAN LECHOŃ

ZAMYŚLENIA

Poezja Bożej prostoty

ABP JÓZEF ŻYCIŃSKI

W bezpośrednim przeżywaniu uczestników, tamta betlejemska noc mogła zostać łatwo odarta z nadzwyczajnego piękna, które odnajdujemy w niej po latach. Św. Józef mógł boleśnie przeżywać swój brak talentów organizacyjnych, wyrażony choćby w tym, że nie potrafił znaleźć pomieszczeń na sensowny nocleg w Betlejem. Maryja mogła zamartwiać się chłodem i brudem stajni. Pasterze mogli nasłuchiwać niepokojących wieści o Herodzie i stresować się przy rozważaniu jego przyszłych nieobliczalnych działań. Nawet Mędrcy mogli koncentrować uwagę na swym zmęczeniu i na bezcelowości dalekich wypraw, w których romantyczne porywy serca górują nad trzeźwą pragmatyką. Wszystko to zamieniłoby niepowtarzalny klimat Jezusowych narodzin w pasmo narzekań, rozczarowań, frustracji.

Nieraz w naszym zmęczeniu życiem przyjmujemy perspektywę, w której gubimy z oczu to, co wielkie i piękne. Koncentrujemy wtedy uwagę na wnikliwym rozważaniu naszych małych, powszednich niepowodzeń. W wyniku tego celebracja smuteczków przesłania nam radość życia i zabija wrażliwość na tę Bożą poezję, która przenika szarość naszych codziennych wysiłków. Szokowała współczesnych i nas niezmiennie szokuje prawda o Bogu, który przychodzi w postaci bezsilnego Dzieciątka i wymaga ludzkiej, opiekuńczej troski. Paradoks Bożego przyjścia przejawia się w tym, że Bóg niezmiennie przychodzi w innej postaci niż oczekujemy. Potrzeba wrażliwych oczu i delikatnych, subtelnych dłoni, aby dostrzec i ochronić Go w pejzażu, który może zostać łatwo zdominowany przez niepokój czy obawę. Trzeba spojrzenia wiary, które przywraca sprawom ich właściwe proporcje, by pokój cichej i świętej nocy wprowadzić w nasze życie tak, by nie przesłonił go i nie zdominował smutek.

Zadumania naszych świątecznych spotkań mają prowadzić do odnalezienia właściwych proporcji między codzienną dawką trosk a najgłębszą radością płynącą z Chrystusowego przyjścia. Istotny przekaz betlejemskiej nocy można by usiłować zamknąć w słowach, które Jezus kieruje do każdego z nas: "Człowieku nie zamartwiaj się tym, co nie wyszło. Przychodzę, by wyrazić solidarność z tobą. Me światło może rozświetlić mrok twoich niepokojów i zatroskań. Przychodzę, byś na całe swe życie mógł spoglądać z perspektywy wieczności i w niej dostrzec, że to, czym frustrujesz się na co dzień staje się małe i wraca do właściwych rozmiarów, kiedy patrzymy na nie z perspektywy moich narodzin. Umiej cieszyć się z pasterzami i ufaj mądrością mędrców, nie pozwalając, by mrok i smutek panowały w twych codziennych zmaganiach z życiem".

Odkrywać tajemnicę Bożego Wcielenia, to znaczy również wyzwalać się z pokusy czarnowidztwa, smutku, rutyny zabijającej wrażliwość. Odkrywać piękno przychodzącego Boga, to cieszyć się Jego bliskością odkrywaną w spotkaniach z przyjaciółmi, we wspomnieniach i fascynacjach, w śpiewie kolęd i w zadumie nad tymi pytaniami, które zazwyczaj uchodzą naszej uwagi. Spotykać się w codzienności z Bożą poezją, to także przeżywać zachwyt zarówno zwykłą ścieżką wydeptaną w sypkim śniegu, i tymi okruchami radości, które - podobnie, jak w wierszu Gałczyńskiego - pojawiają się przy Beethovenie, przy Corellim i Scarlattim.

Ile razem dróg przebytych?

Ile ścieżek przedeptanych?

Ile deszczów, ile śniegów

wiszących nad latarniami?

...

Ile lat nad strof tworzeniem?

Ile krzyku w poematy?

Ile chwil przy Beethovenie?

Przy Corellim? Przy Scarlattim?

Gałczyński "Pieśni", 1965

 Kolęda OnLine

1999 - koleda@kdm.pl